Po stłumieniu powstania w getcie i wysadzeniu w powietrze Wielkiej Synagogi na Tłomackiem w maju 1943 r. Niemcy mieli już plan wobec Muranowa – dlatego szybko przystąpili do rozbiórki wypalonych kamienic. Na ich miejscu chcieli zbudować wzorcową dzielnicę dla niemieckich urzędników – bloki, parki i domki z ogródkami. Nie zdążyli jednak zrealizować tych projektów – szyki pokrzyżował im wybuch powstania warszawskiego.
Ci, którzy widzieli Muranów jeszcze sprzed upadkiem powstania z 1944 r., a zawędrowali tam po wyzwoleniu lewobrzeżnej Warszawy – jak Michał Zylberberg, autor książki „A Warsaw Diary 1939-1942”, byli kompletnie zdezorientowani. Czuli się, jakby trafili w zupełnie inne miejsce. „Było tak cicho jak w grobie. Cały obszar pokrywała gruba warstwa śniegu. (…) Nie spotkałem żadnego znaku tego, co tutaj przedtem istniało. To było niesamowite i przerażające” (Zylberberg za „Getto Warszawskie – przewodnik po nieistniejącym mieście, B.Engelking, J.Leociak).
Na obszarze ok. 2,5 km kwadratowych – tyle liczyła dawna dzielnica północna – zalegało, według różnych szacunków, 3-4 mln m3 gruzu. Zwałowiska sięgały 6-7 metrów ponad poziom ulicy. Prace nad oczyszczeniem tego terenu, jak wówczas skrupulatnie wyliczono, zajęłyby prawie 4 lata, wymagałyby zatrudnienia 10 tys. robotników oraz 420 wagonów i 4 lokomotyw, pracujących non stop.
Dzięki tym szacunkom (dziś nie wiemy, czy nie przesadzonym) władze miejskie postanowiły, powołując się eufemistycznie na „względy oszczędnościowe”, nie odgruzowywać w całości Muranowa, tylko wznieść nowe osiedle na 3-4 metrowej skarpie gruzów, de facto na resztkach gettowej zabudowy. W planie przestrzennym odbudowy Warszawy, powstającym w lutym i marcu 1945 r. pod kierunkiem naczelnego architekta miasta Józefa Sigalina, dzielącym ocalałe fragmenty miasta na trzy kategorie pod kątem warunków przyszłej swobody ich projektowania, „tereny gruzów byłego getta” znalazły się w trzeciej grupie: „warunków w niczym nie ograniczających”, obok budynków zniszczonych i przeznaczonych do rozbiórki.
Innej decyzji trudno było się spodziewać. Pokrywające Muranów gruzowisko, przetykane gdzieniegdzie narożnikami domów i kawałkami szyn zajmowało zbyt duży obszar – nie było szans, by pozostawić taką pustynię nietkniętą. W dodatku w samym centrum miasta! Idealna przestrzeń, by zrealizować architektoniczną utopię. Poza „względami oszczędnościowymi” przemawiał za nią argument zachowanego w tym miejscu uzbrojenia ulic, oraz jeszcze jeden, który dziś brzmi co najmniej humorystycznie – „zbliżenia śródmieścia ku robotnikom spychanym w ustroju kapitalistycznym na dalekie i prymitywne przedmieścia” („Stolica” z 1949 r.) Nowy Muranów, „wspaniałą dzielnicę nowego życia Socjalistycznej Polski”, wznoszoną specjalnie dla pracujących obywateli, przedstawiano jako przeciwieństwo znajdującej się kiedyś w tym miejscu „dzielnicy magnackich, feudalnych jurydyk miejskich, później dzielnicy nienawiści rasowej”. Jak pisał Adolf Ciborowski w albumie „Warszawa – o zniszczeniu i odbudowie miasta, Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1969): „Budowniczowie zyskali ułatwienie, o którym marzy większość urbanistów świata: swobodę dysponowania terenem miejskim dla potrzeb nowo planowanego miasta. Swobodę – ograniczoną jedynie względami natury ekonomicznej, wynikającymi z bezpośrednich kosztów budowy i eksploatacji”.
Nie brano nawet przez chwilę pod uwagę – jak zwraca uwagę Eleonora Bergman w artykule „Dzielnica Północna w Warszawie – miasto w mieście?” („Przywracanie pamięci. Rewitalizacja zabytkowych dzielnic żydowskich w miastach Europy Środkowej”, Wyd. Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków, 2008 r.) – odtworzenia nawet fragmentu dawnego Muranowa. Nikt nie stawiał sobie też pytań o moralny aspekt wznoszenia na grobach osiedla mieszkaniowego. „W żadnej poważnej literaturze nie znalazłem śladu takich wątpliwości – przyznaje w rozmowie z Rafałem Jabłońskim dr Jacek Leociak, współautor książki „Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście.” („Tylko tam nikt nie wrócił”, „Życie Warszawy”, 18 kwietnia 2008 r.) Jak podkreśla historyk, choć cała Warszawa odbudowana została na grobach, to po aryjskiej stronie rodziny dokonywały po wojnie ekshumacji, a w getcie nie było komu tego robić. Pod gruzami, nietknięte, zostały nie tylko fundamenty i piwnice przedwojennych kamienic, ale także – wspomniana choćby przez Mary Berg w „Pamiętniku z getta warszawskiego” rozległa sieć tuneli i korytarzy, w których podczas powstania w getcie zginęło wielu jego mieszkańców. „Ten obszar to jeden wielki cmentarz. Nigdy nie prowadzono tam systematycznych ekshumacji. Gdy gdzieś ktoś robi wykopy, to znajduje trupy. Podczas budowy Arkadii też znaleziono zbiorową mogiłę. Teren ten był już poza gettem, ale wszystko wskazuje na to, że Niemcy zakopali tam ciała osób zastrzelonych na Umschlagplatzu. Pod spodem w resztkach piwnic są zwłoki; po wojnie ich nie wydobyto”- mówi Leociak.
Poeta i pisarz, badacz kultury polskich Żydów, Jerzy Ficowski (autor wiersza o Muranowie) miał tego świadomość. Dlatego – jak wspominał podczas rozmów z Krzysztofem Czyżewskim, prowadzonych w latach 2000-2001 – pewnego razu przyszła mu do głowy opowieść z gatunku fiction o podziemnym mieście, w którym pod nowymi budynkami wciąż żyją „Robinsonowie getta“ – jego mieszkańcy, którzy ocaleli, ukrywający w piwnicach i podziemnych korytarzach od upadku powstania. „Pamiętam, że to miał być wiersz o tych podziemnych kryjówkach z dopływem powietrza i wody, które skazani Żydzi, zwłaszcza ci zamożniejsi, budowali sobie, kryjówkach z wentylacją, z dopływem prądu, gdzieś pod domem, gdzie mieli przeczekać najgorsze i wyjść, kiedy już będzie można. Ja sobie wtedy pomyślałem, że pod tym rumowiskiem wielkim, na którym już miało się stawiać nową dzielnicę Muranów, istnieje taka kryjówka, taka podziemna izba, w której zostali ludzie, do której się nawet Niemcy nigdy nie dokopali, i która gdzieś pod żyjącym miastem trwa do dzisiaj, jak grobowiec nie odkryty w piramidach egipskich. Uznałem wtedy, że nie będę opowieści z dreszczykiem pisał na takie tematy, i dałem temu spokój. Ale mi się te kilka słów przydało po wielu latach…”. (Krzysztof Czyżewski, Rozmowy po drugiej stronie muru, Tygodnik Powszechny, 2005)